14 sierpnia meczem mistrza Bayernu Monachium z HSV Hamburg, drużyną, która jeszcze nigdy nie spadła z pierwszej ligi, rozpocznie się 53. sezon Bundesligi. Nadchodzący sezon ligi niemieckiej zapowiada się niezwykle ciekawie. O ile walka o mistrzostwo rozegra się prawdopodobnie w szatni Bayernu, o tyle bój o miejsca za nim, jak i bitwę o utrzymanie stoczy ze sobą kilka, a może nawet kilkanaście zespołów. Bundesliga się wyrównuje, przez co staje się atrakcyjniejsza. Do jej drzwi pukają coraz to ciekawsze drużyny. Rok temu historyczny awans z zaplecza Bundesligi świętował Paderborn, który ostatecznie bo dobrej jesieni pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową. Tym razem jego sukces powtórzył Ingolstadt, któremu paruje Darmstadt. Jakie szansę na utrzymanie mają obie te drużyny? Czy faktycznie tylko Bayern może realnie myśleć o mistrzostwie? Co z Borussią Dortmund pozbawioną charyzmatycznego trenera? Dlaczego walka o utrzymanie może być ciekawsza niż gra o tytuł?

Bayernliga

bayern
Bayern Monachium w tym sezonie na pewno powalczy o obronę mistrzowskiego tytułu/Foto: prasa.pl

Bayern Monachium od trzech lat nieustannie wiedzie prym w niemieckiej Bundeslidzie. Nie wydaje się, ażeby miał on zostać przerwany w nadchodzącym sezonie. Prócz Bawarczyków w zasadzie nie ma drużyny, która miałaby tak mocny, szeroki i wyrównany skład. W mieście Oktoberfestu nikt nie płacze po odejściu do Manchesteru United Bastiana Schweinsteigera. Mimo, że odchodzi legenda, to w jego miejsce zjawia się piłkarz być może nawet większego formatu niż popularny Schweini. Mowa tu o Arturo Vidalu. Jego transfer jest dopinany, ale wszystko wskazuje na to, iż niedawny zdobywca Copa America z reprezentacją Chile wróci do Niemiec i zasili ekipę Pepa Guardioli. Vidal na wody wielkiej piłki wypłynął właśnie w Bundeslidze poprzez grę w Bayerze Leverkusen, z którego przeniósł się potem do Juventusu Turyn. Jeśli chilijczyk nie przeniesie się do Monachium to i tak Bayern nie może narzekać na brak siły w środku pola. Jest przecież Sebastian Rode, Javi Martinez, czy Xabi Alonso. Poza tym największą siłą monachijczyków jest najlepszy na świecie bramkarz – Manuel Neuer i niezwykle bramkostrzelny napad. A w nim Robert Lewandowski. Wielu na niego narzekało. Mówiono, iż Bayern to nie klub dla niego, że w Borussii grał lepiej. Warto przypomnieć, że w Dortmundzie Robert w swoim pierwszym sezonie dla Borussii strzelił 8 bramek i był rezerwowym, zaś w Bayernie od niego Guardiola zaczynał budowę składu na każdy mecz, a Polak odwdzięczył się Hiszpanowi strzelając w Bundeslidze 17 goli. Dokładając do Lewego Robbena, Muellera, Goetzego i pewnie za pewien czas Ribery’ego Gwiazda Południa naprawdę ma czym straszyć rywali. I to nie tylko na ligowym podwórku. W związku z tym powoli Bundesliga staje się Bayernligą, gdyż żaden klub nie może przerwać trwającej trzy lata hegemonii Bayernu. Jakie szanse w walce o tytuł może z nim mieć Wolfsburg albo Leverkusen? Pewnie nikłe, ale kto zabroni im próbować. A może tak odżyje Borussia, ta z Dortmundu rzecz jasna.

Życie bez Kloppa

BVB Trainer Jürgen Klopp (li.) und Thomas Tuchel.FOTOMONTAGE. Borussia team manager Jürgen Klopp left and Thomas Tuchel Photo montage
Czy Thomas Tuchel będzie godnym następcą Juergena Kloppa?/Foto: kicker.de

Bayern Bayernem, ale nie zapominajmy, że po roku posuchy także Dortmund chce wrócić na podium Bundesligi. Zadanie na pewno niełatwe. Tym bardziej, iż w drużynie z Zagłębia Ruhry skończyła się pewna epoka. Z klubu, po siedmiu wspaniałych latach pracy, odszedł Juergen Klopp. Kiedy w 2008 roku obejmował Borussię, ta była w kryzysie. Głębokim kryzysie. Rozważano likwidację klubu z racji bardzo dużych długów. Jednak Klopp wdrożył innowacyjną politykę prowadzenia klubu. Siłę drużyny postanowił oprzeć na młodości. Nie chciał transferów za pieniądze, przynajmniej nie za duże. I tym sposobem doprowadził dortmundczyków to największych sukcesów od lat. Zdobył mistrzostwo Niemiec w 2011 roku, a rok później obronił je, dokładając do tego Puchar Niemiec. W 2013 roku zasiadł na ławce trenerskiej w finale Ligi Mistrzów. Ostatecznie przegranym z Bayernem Monachium. Od tamtej pory Borussia nie była już ta samą Borussią. Co prawda zostali wicemistrzami Bundesligi w 2013 i 2014 roku, ale to była powolna zapowiedź końca ery Kloppa. Jesień sezonu 2014/15 zakończyli na ostatnim – 18. miejscu w ligowej tabeli. Ta drużyna nie grała w piłkę, ona po prostu ją tylko kopała, czekając aż wpadnie do bramki rywali. Nad Dortmundem wisiało widmo spadku, którego na szczęście kibiców z Signal Iduna Park udało się uniknąć. Borussia zakończyła sezon na 7. pozycji, a dzięki grze w finale DfB Pokal zagra w 4. rundzie eliminacji do Ligi Europa. Mimo wyciągnięcia BVB z marazmu, Klopp jeszcze przed zakończeniem sezonu poinformował, iż opuszcza Dortmund, po jego zakończeniu. Następcą Niemca został jego dobry znajomy z pracy w FSV Mainz 05 – Thomas Tuchel. Nieco ponad 40-letni trener był asystentem Kloppa w Mainz, a od 2009 roku samodzielnie prowadził graczy z Moguncji. Pracę z Zero-Piątkami zakończył w 2014 roku i od tego czasu, być może w tajemnicy przed mass mediami przygotowywał się do objęcia funkcji szkoleniowca BVB. Jak będzie wyglądała Borussia bez Kloppa, a z Tuchelem zobaczymy już niebawem. Nowy trener dortmundczyków bazować będzie na zgraniu zespołu. Nie przeprowadził żadnych głośnych transferów i wydaje się, iż może to być kontynuator polityki Kloppa, tyle że w młodszym wydaniu. A Borussia miejmy nadzieję, że wróci do swojej wysokiej formy, choćby ze względu na Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, bo przecież chcemy oglądać naszych reprezentantów w grze na jak najwyższym poziomie.

Mali wielcy

beniaminek
Żaden z beniaminków Bundesligi nie podda się bez walki/Foto: n-tv.de

Jak w całym tym natłoku wielkich klubów, dużych budżetów, głośnych transferów odnaleźć mają się beniaminkowie Bundesligi? Gdzie jest ich miejsce? Niby małe kluby, a tak naprawdę ich piłkarze dla swoich fanów są prawdziwymi bohaterami. Ingolstadt – bawarskie miasto znane do tej pory głównie z siedziby koncernu samochodowego Audi, a tu po cichutku wkracza do Bundesligi. FC Ingolstadt 04, bo tak brzmi pełna nazwa klubu, powstał w 2004 roku po fuzji ESV Ingolstadt i MTV Ingolstadt i zajął miejsce tego drugiego w rozgrywkach Oberligi Bayern, czyli czwartego poziomu rozgrywek krajowych w Niemczech. W 2008 roku zespół po raz pierwszy awansował do 2. Bundesligi, lecz zaraz potem z niej spadł, by po roku spędzonym w 3. Bundeslidze Ingolstadt znów zawitał na zapleczu pierwszej ligi. Teraz klub z Audi-Sportpark, w którym w 2011 roku karierę zakończył Artur Wichniarek, po raz pierwszy w historii wita się z najwyższą klasą rozgrywek krajowych w Niemczech i z pewnością nie będzie się chciał z nią tak szybko pożegnać. Drugim obok Ingolstadt beniaminkiem nadchodzącego sezonu jest Darmstadt. Dla klubu z Hesji będzie to trzeci sezon w Bundeslidze. Wcześniej grali w niej w sezonie 1978/79 i 1981/82, dwukrotnie notując spadek. Zespół założony w 1898 roku, którego pełna nazwa to SV Darmstadt 98 w poprzednim sezonie zajął drugie miejsce w 2. Bundeslidze i mógł świętować awans. W porównaniu z Ingolstadt, piłkarze z Bollenfalltor Stadion w składzie mają znacznie więcej Niemców. Spowodowane jest to przede wszystkim różnicą w budżecie. Klub z Bawarii sponsorowany jest przez koncern Audi, który silnie wspiera drużynę ze swojego miasta. Natomiast Darmstadt finansowany jest przez firmę Software. Jeśli zestawić ze sobą obu beniaminków, wydaje się, iż to Ingolstadt jest silniejszy, jednak tak naprawdę, dopiero sezon zweryfikuje wszystkie przewidywania. Nawet po ewentualnej dobrej jesieni drużyny te nie mogą dać się uśpić. Tak stało się w ubiegłym sezonie z Paderborn, które ostatecznie pożegnało się z Bundesligą. Pewne jest jedno. Dla najzagorzalszych kibiców tegorocznych beniaminków, mimo tego, że wśród galerii uznanych klubów są mali, to i tak są już wielcy.

Dno na szczycie

paderborn
Walka o utrzymanie znów będzie bardzo ciekawa/Foto: welt.de

Co roku przed rozpoczęciem sezonu debatuje się, który zespół zdobędzie tytuł, który zagra w barażach i jakie kluby powiedzą “auf Wiedersehen” Bundeslidze. Większość kibiców skupia się na tym pierwszym. I to jest poważny błąd. Liga niemiecka zwłaszcza w uprzednim sezonie pokazała, że zdecydowanie ciekawsza jest na dole tabeli. To przecież Dortmund zimę spędził na dnie, przygnieciony przez 17 pozostałych klubów. HSV Hamburg do końca walczył o utrzymanie i pozostanie jedynym klubem, który nie zazna goryczy spadku z pierwszej ligi niemieckiej. Finalnie zagrał w barażach, drugi rok z rzędu, a pokonując w dwumeczu Karlsruher jej nie zaznał. Kapitalnie spisujący się na jesień Paderborn, wiosnę miał jeszcze gorszą niż BVB jesień, w efekcie czego spadł do 2. Bundesligi. Potowarzyszył mu Freiburg. Bliska spadku była Hertha, Stuttgart i Hannover, czyli drużyny, które w ostatnich latach grały w Europie. Dlatego też, jak tu nie twierdzić, iż walka o utrzymanie jest o wiele bardziej pasjonująca i trzymająca w napięciu aniżeli rywalizacja o mistrzostwo. Jeżeli Bayern na zakończenie sezonu 2014/15 miał 10 punktów przewagi nad drugim Wolfsburgiem, a w tych samych dziesięciu punktach na dole tabeli zmieściło się 8 zespołów, to wszystko mówi samo za siebie. Tym bardziej mając na uwadze to, iż w końcówce sezonu Bawarczycy notorycznie tracili punkty w swoich meczach. W nadchodzącym sezonie sytuacja tej, jakże dużej różnicy punktowej między mistrzem a wicemistrzem może się powtórzyć, a co gorsza może się ona zwiększyć. Nie będzie to służyło błyskotliwości górnej części tabeli Bundesligi, przez co walka w dolnej jej połowie stanie się bardziej ekscytująca, niż wyścig po tytuł. Tym samym paradoksalnie pod względem atrakcyjności to dno Bundesligi będzie na szczycie jej popularności.

Na górze róże…

peszko-olkowski
Sezon 2015/16 to kolejna szansa abyśmy usłyszeli o Polakach/Foto: sport.tvp.pl

Nieważne jaka by Bundesliga nie była, to jej kibice będą z nią na dobre i na złe. Liga niemiecka prężnie się rozwija, ściąga do siebie coraz to ciekawszych zawodników. Kiedyś kształtowała piłkarzy, teraz niemieckie kluby często zasilane są przez już ukształtowanych graczy. Polscy kibice zbliżający się sezon obserwować będą pod kątem polskich zawodników. M. in. w Borussii Piszczka i Błaszczykowskiego, w Bayernie Lewandowskiego, w Hoffenheim Polanskiego, Sobiecha w Hannoverze, czy wreszcie naszych kadrowiczów z Kolonii. Bundesliga w sezonie 2015/16 zapowiada się niezwykle pasjonująco, a najlepiej może opisać ją sparafrazowany, znany wpis do pamiętników. Na dole walka, do góry Pep, kochajmy Bundesligę, sie ist perfekt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x